czwartek, 16 lipca 2015

Czy rzeczywistość społeczna XXI w. jest bardziej cywilizacja czy kulturą?

   


    Z pojęciem kultury i cywilizacji w ówczesnych czasach spotykamy się dosyć często. Od wczesnych lat młodzież uczy się o kulturach różnych narodów, a przede wszystkim swojego regionu. Słyszymy o niej w telewizji, czytamy w książkach, czasopismach, a także spotykamy się z nią na co dzień. To samo dotyczy cywilizacji, która powszechnie kojarzy się z postępem, rozwijającą się nauką i techniką, a więc czymś pozytywnym, pożądanym przez społeczeństwo.
Jednak nieco inną definicję owych pojęć przedstawia Oswald Spengler, który uważa, że cywilizacja i kultura to przeciwstawne znaczenia, jednak nawzajem po sobie następujące i przenikające się.
Tym samym powstaje pytanie: czy według rozważań niemieckiego myśliciela rzeczywistość społeczna XXI wieku jest bardziej cywilizacją czy kulturą?
     Kultura to termin wieloznaczny i dosyć rozbudowany. Najczęściej definiuje się go jako "całokształt duchowego i materialnego dorobku społeczeństwa". Spengler podkreśla, że jest to zjawisko bazujące na duchowości, oryginalności oraz walorach estetycznych. W dzisiejszym świecie obserwujemy zanik wyżej podanych wartości. Wszystko staje się ujednolicone i ogólne.
Ludzi, którzy są nieodłącznym elementem kultury, postrzega się coraz częściej jako "społeczeństwo", przez co zanika indywidualność i oryginalność jednostki. Powszechna stała się tzw. globalizacja, która ma negatywne i pozytywne skutki. Dzięki niej państwa stają się bardziej zintegrowane, powstają organizacje międzynarodowe oparte na wzajemnej pomocy. Ludzie mają większe możliwości poznania innych kultur, narodowości, co może prowadzić do zwiększenia tolerancji oraz częściowego wyeliminowania rasizmu. Świat natomiast staje się globalną wioską, co może powodować zanik odrębności kulturowej. Widoczne jest to m.in. poprzez ujednolicenie budowli czy powszechne używanie języka angielskiego.
     Łączy się z tym pojęcie kultury masowej, która jak wiadomo jest jedynie imitacją kultury wysokiej. Skutecznie wyeliminowuje ona to, co jest ludowe, inne, nietypowe. Kultura masowa jest jednolita, oparta na utartych schematach, ale tworzona w ten sposób, aby podobać się ludziom z różnych krańców świata. Wszyscy słuchają teraz podobnej muzyki, noszą podobne ubrania, czytają te same książki. Prowadzi to do zatarcia różnic kulturowych między ludźmi, a tym samym zanikania rdzennych kultur, czyli ich charakterystycznej tradycji, strojów, muzyki czy religii.
     Kultura kojarzy nam się z pięknem, estetycznymi walorami, ludowością, obyczajowością i światem duchowym. Tak samo postrzegał ją Spengler, twierdząc, że cywilizacja jest jej przeciwieństwem.
Cywilizację określał jako ostatnie stadium kultury, czyli skupienie się na tym co praktyczne, użyteczne. Jest to też odejście od duchowości i oryginalności, wszystko staje się pojmowane rozumem, ujednolicone, typowe. Ten opis można idealnie dopasować do otaczającego nas świata w XXI w. Wzrosła popularność sztuki użytkowej, a ludzie coraz częściej zwracają uwagę nie na piękno, lecz praktyczność danego przedmiotu.
     W dzisiejszych czasach popularne jest też myślenie racjonalistyczne. Nieodłącznym elementem stała się nauka i technika, a ludzie wierzą tylko w to, co widzą. To powoduje, że społeczeństwo coraz mniejszą wagę przywiązuje do spraw duchowych, religijnych i racjonalnych.
     Spengler w swoim dziele "Zmierzch Zachodu" wspomniał też, że ważnym elementem każdej cywilizacji jest metropolia. Tam zapadają najistotniejsze decyzje dla każdego kraju, dzieją się najważniejsze wydarzenia, tętni życie. Tym samym ludzie mieszkający w wielkich miastach tworzą "masę", o których myśliciel pisze: "antyreligijni, inteligentni, bezpłodni, żywiący odrazę wobec chłopstwa". Jest to niewątpliwie opis odzwierciedlający dzisiejsze społeczeństwo.
     Podsumowując, uważam, że rzeczywistość społeczna początków XXI w. jest zdecydowanie cywilizacją, nie kulturą. Odnosząc się do definicji pojęć kultury i cywilizacji według Oswalda Spenglera, wyraźnie widać, że dzisiejszy świat jest cywilizacją, która odchodzi od piękna i oryginalności. Skupia się zaś na rzeczach praktycznych i racjonalnych. Poprzez to zanika odrębność kulturowa, a świat staje się ujednolicony i schematyczny.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Kartka z pamiętnika Izabeli Łęckiej... :)





25 lipca 18XX
     Poranek był bardzo piękny. Lipcowe słońce delikatnie zaglądało do okna mojej sypialni, niepewnie otaczając blaskiem wszystkie przedmioty dookoła i przyjemnie rozgrzewając mi policzki. Pragnęłam napajać się tym uczuciem, jednak myśl o zbliżającej się podróży po Paryżu sprawiła, że zapragnęłam jak najszybciej wstać i znaleźć się na ulicach tego cudownego miasta.
     Po śniadaniu wyruszyliśmy wraz z papą, panem Wokulskim oraz prezesową Zasławską na przejażdżkę ulicami Paryża. Nie mogłam się nadziwić jak różne jest ono od Warszawy. Ludzie tutaj są niezwykle sympatyczni i otwarci na siebie. A mężczyźni w ogóle inni niż w Polsce. Licząc od rana dostałam pięć bukietów kwiatów. Wszystkie złożone z najpiękniejszych gatunków o nietuzinkowych kolorach. Ach, marzę, aby wyjść za mąż za Francuza! Są oni niezwykle delikatni i wrażliwi na piękno. Każdy z nich potrafi opowiadać wzniośle i z największym, zachwytem o zupełnie błahych rzeczach. To niezwykła umiejętność, ceniona przez każdą z kobiet.
Jeszcze nigdy moja dusza nie czuła się tak szczęśliwa jak tutaj!
Och, na pewno wyjdę za bogatego, dobrze urodzonego i szanowanego Francuza! Musi to być człowiek szlachetny, o nieprzeciętnej wrażliwości oraz uwielbiający mnie zupełnie. Wokół siebie pozostawię kilku adoratorów, gdyż takie znajomości zawsze mogą się do czegoś przydać... On oczywiście nie będzie miał nic przeciwko temu. Przecież powinien mi dziękować i uwielbiać mnie za to, że to właśnie jego wybrałam...
Ach... Rozmarzyłam się. Nie mogę skupić uwagi na ani jednej myśli. Dzisiejsze emocje i perspektywa podróży po Berlinie, Wiedniu i innych pięknych miastach bardzo mnie rozpraszają.

26 lipca 18XX
     Zwiedziliśmy tego dnia wiele zabytków, spacerowaliśmy dróżkami wspaniałych parków, cudownych ulic, takich jak Pola Elizejskie, widzieliśmy mnóstwo ciekawych budowli. To miasto jest niczym jeden wielki organizm tętniący życiem, a wszystkie jego części nie są bezmyślnymi kształtami, ale pasują do siebie tworząc ogromną i wspaniałą całość.
     Wieczorem byliśmy w teatrze na sztuce "Makbet". Bardzo mi się podobało. Nigdy wcześniej nie widziałam tak wspaniałej gry aktorskiej. Aktorzy są tu doprawdy najznamienitsi. A jakże wdzięczna widownia! Ludzie tutaj naprawdę kochają sztukę i znają się na niej, życie wśród nich byłoby spełnieniem moich marzeń
Po wystawieniu przedstawienia scenę obsypano milionem róż, nawet pan Wokulski postarał się o bukiet tych herbacianych i wręczył go aktorowi grającemu główną rolę. Doprawdy gest godny pochwały. Czasem wydaje mi się, że łączy mnie z nim coś szczególnego... Och, widzę go w roli mojego przyjaciela, który zawsze pocieszy miłym słowem czy gestem i napełni serce wesołością. Chociaż wcześniej wydawał mi się nieco dziwny, teraz jestem niemal przekonana, ze to człowiek o pięknej duszy.
     Ale dosyć o tym mój pamiętniku. Jutro idziemy wraz z papą, panem Wokulskim i prezesowa Zasławską na bal pewnego jegomościa, znanego wcześniej panu Wokulskiemu. Już nie mogę się doczekać. Jakby tego było mało za kilka dni jedziemy do Wiednia. jestem taka podniecona tym faktem, że chyba nie zasnę tej nocy...

sobota, 11 lipca 2015

Czy "W ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę"?

   

     W każdym z nas znajduje się dobro i zło. Jednak bardzo trudno jednoznacznie zweryfikować, który z tych pierwiastków przeważa w człowieku. Prawdą jest, ze każdy jest inny, posiada inne wady, zalety, każdy z nas ma inne doświadczenia i kieruje się różnymi wartościami.
     W "Dżumie" Alberta Camusa znajdujemy stwierdzenie wypowiedziane przez głównego bohatera: "W ludziach więcej rzezy zasługuje na podziw niż na pogardę". Odwołując się do treści owego utworu, do innych przykładów z literatury, postaram się określić słuszność tego zdania.
     Powieść Camusa opowiada o mieście, które zmaga się z dżumą. Bohaterowie stają w obliczu wyzwania, ich nadrzędna wartością staje się przetrwanie. Każdy z nich przyjmuje inną postawę, jedni biernie czekają na polepszenie sytuacji, drudzy zaś aktywnie walczą z chorobą. Jednak wielu bohaterów, którzy na początku przybierali postawę pasywną zmieniają swoje podejście do choroby i zaczynają walkę.
     Jedną z takich osób jest Rambert - dziennikarz, który do Oranu przybył jedynie na chwilę w celu zrobienia reportażu. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że akurat w tym momencie nad miastem zapanowała zaraza. Bohater nie może opuścić miasta, gdyż zamknięto wszystkie bramy, aby dżuma nie rozprzestrzeniła się na inne tereny. Rambert jest zdruzgotany, gdyż nie utożsamia się z mieszkańcami. Chce za wszelką cenę wydostać się z Oranu, gdyż tęskni za swoja ukochaną i za rodzinnym miastem. Jego postawa jest egoistyczna, gdyż twierdzi, ze dla niego jedynego władze powinny zrobić wyjątek i pozwolić wyjechać mu z Oranu. Nie pomaga też tak jak inni w szpitalu, czy na cmentarzu, ponieważ uważa, ze jego ta sytuacja nie dotyczy. Gdy władze nie godzą się na wyjazd Ramberta z miasta, szuka innych, nielegalnych sposobów. Po pewnym czasie zmienia swoją postawę i obiecuje doktorowi Rieux, że będzie mu pomagał do chwili opuszczenia miasta.
Gdy nadarza się okazja, aby wydostać się z Oranu, decyduje się jednak zostać. Dociera do niego, że powinien walczyć nie tylko o swoje szczęście, ale również o szczęście innych ludzi, z którymi przez ten czas tak bardzo się zżył. Wzoruje się na doktorze Rieux, którego chora żona jest poza granicami miasta, a on mimo swojej tęsknoty i bólu wiernie wykonuje swoje obowiązki.
Zmiana Ramberta jest zatem dobrym przykładem na to, że w ludziach więcej zasługuje na podziw niż na pogardę.
     Niewątpliwie w "Dżumie" jest dużo więcej bohaterów, których można podać za przykład. Jednym z nich jest ojciec Paneloux, który na początku także wykazuje postawę bierną. Uważa bowiem, że dżuma jest karą dla ludi za ich grzechy. Jego zaś ona nie dotyczy, gdyż jest osobą duchowną, głęboko wierzącą. Wygłasza kazania, którymi poniekąd obwinia ludzi za pojawienie się zarazy.
Jest zatem postacią kontrowersyjną i budzącą sprzeczne uczucia. Mimo, iż jest duchowny, nie jest osobą pokorną, nie próbuje też w sposób aktywny pomóc mieszkańcom. Jego postawa zmienia się, gdy widzi śmierć cierpiącego na dżumę dziecka. Uświadamia sobie, że giną nie tylko grzesznicy, ale też niewinne dzieci. Zaczyna docierać do niego, że sytuacja dotyczy całego Oranu i jego również. Od tego momentu angażuje się w pomoc w szpitalu. Ostatecznie sam choruje na dżumę i nie pozwala przyprowadzić do siebie lekarza. W ten sposób chce ukarać siebie za błąd, który popełnił. Na łożu śmierci pozostaje wierny swoim wartościom i umiera z krucyfiksem w dłoni, w którym całe życie pokładał ufność.
Jego postawa również zasługuje na podziw. Mimo swoich pierwotnych przekonań zmienia ostatecznie swoje postępowanie. Przyjmuje dżumę jako przejaw trudnej miłości Boga. Uznaje też, że aktywna pomoc przynosi lepsze rezultaty niż obwinianie mieszkańców.
     W innych tekstach kultury także możemy znaleźć bohaterów potwierdzających słuszność postawionej hipotezy. W "Innym świecie" Gustawa Herlinga Grudzińskiego znajdujemy bohaterów, których postępowanie niewątpliwie jest godne podziwu. Taką postacią jest Jawgienia Fiedorówna, pielęgniarka w łagowskim szpitalu. Pomimo trudnych warunków jest to kobieta zawsze życzliwa i miła dla chorych więźniów. W obozie odnajduje miłość, co zdarza się niezmiernie rzadko w takich warunkach. Ludzie zazwyczaj nie wchodzą w tak bliskie relacje w łagrze, a ich nadrzędną wartością jest przetrwanie. W obozie nie ma miejsca na miłość. Ona jednak jest tego zaprzeczeniem i nie boi się obdarzyć miłością Jegorowa. Główny bohater mówi o ich relacji tak: "dla mnie to była miłość, najczystsza miłość jaką dane mi było oglądać w obozie". Za to uczucie Jawgienia przypłaca życiem, rodząc dziecko, owoc łagowskiej miłości.
Jest to zatem przykład osoby, która nie zatraciła swojego człowieczeństwa mimo niesprzyjających warunków.
     W powieści Marii Kuncewiczowej "Cudzoziemka" jest ukazana postać Róży Żabczyńskiej, która według mnie także bardziej zasługuje na podziw niż na pogardę. W młodości była ona kobietą kapryśną, nieszczęśliwą i złą. Powodem tego była nieszczęśliwa miłość oraz niemożność zrobienia kariery muzycznej. Wyszła za mąż z rozsądku i urodziła troje dzieci. Nie była jednak dobra matką, a męża obwiniała za wszystko. Gdy zmarł jej najukochańszy syn, kobieta stała się jeszcze bardziej zgorzkniała i nieznośna.
Jednak pod koniec życia pod wpływem wspomnień i zbliżającej się śmierci Róża przechodzi diametralną zmianę. Postanawia pogodzić się ze światem oraz rodziną. Pragnie, aby rodzina nie wspominała jej źle, odnajduje szczęście w ostatnich chwilach życia i pragnie przekazać je najbliższym.
     Powyższe przykłady są dowodem na to, że w ludziach więcej zasługuje na podziw niż na pogardę. Mimo tego, że człowiek czasem postępuje źle, to ostatecznie odnajduje dobro i pragnie się nim dzielić z innymi, tak jak zrobił to Rambert, ojciec Peneloux czy Róża Żabczyńska. Czasem też człowiek każdym swoim gestem pokazuje światu, że bycie dobrym nie ujawnia się tylko w sprzyjających warunkach, ale też w trudnych chwilach. Najlepszym tego przykładem jest wspomniana wcześniej Jawgienia Fiedorówna. Dzięki takim postaciom można jednoznacznie potwierdzić zdanie doktora Rieux, gdyż rzeczywiście w ludziach przeważają dobre uczynki nad złymi.